Dobro mojej córki to silna mama, a nie toksyczny związek rodziców

M. 

34 lata. Mama dwulatki. Rok po rozstaniu. 

Napisała wiadomość, że jest wysoko wrażliwą osobą i chciałaby podzielić się swoją historią, żeby zmotywować dziewczyny do zmian. I oto jest dla Was, historia o tym, jak odeszła od narcyza.

W jakim jesteś punkcie?

Zgubiło mnie moje marzenie o rodzinie. Rok temu podjęłam decyzję o rozwodzie. Odkąd jestem sama lepiej radzę z obowiązkami domowymi, z opieką nad dzieckiem i z emocjami. Mam czas na książkę, zoombę mimo samodzielnego rodzicielstwa. Nie mam już kuli u nogi, która ciągnęła mnie w dół, nikogo, kto mi mówi, że wszystko robię źle.

Domyślam się, że mówisz o swoim byłym mężu.

Trafiłam na mężczyznę z poważnymi zaburzeniami narcystycznymi. Doświadczyłam przemocy psychicznej i ekonomicznej. Teraz mój były mąż mieszka w bloku obok i chyba mnie śledzi. Zawsze mam w kieszeni recorder na wszelki wypadek. Przy rozwodzie korzystałam z usług detektywa, zasugerował mi zakup sprzętu nagrywającego, bo mój były mąż jest manipulantem. Wobec mnie stosował przemoc, ale umiał zadbać o swój super PR, ludziom trudno było uwierzyć w to, co się działo w naszym domu, z resztą przez długi czas nikomu o tym nie mówiłam, wstydziłam się.

Miałaś marzenie o rodzinie?

Odkąd pamiętam. Mój były mąż był moim pierwszym poważnym partnerem, był już wcześniej żonaty, ma syna z tamtego związku. Kiedyś wydawało mi się, że jest dobrym tatą dla swojego syna, teraz widzę, że to tylko fajny tata do zabawy. Na etapie małego dziecka to się jakoś sprawdzało, rowery, bajki, pizza na mieście. Teraz jego syn jest prawie nastolatkiem, mój były mąż nie umiał zbudować relacji rodzicielskiej, oczywiście obwiniał o to mnie, i z tego co wiem syn nie chce się z nim spotykać. Teraz mój były mąż jest skupiony na kontakcie z moją 2 letnią córką. I już zauważam tę prawidłowość, że tata pozwala na wszystko i nie stawia żadnych granic. Jak chcę wykąpać małą, a ona nie chce, bo jest np. zmęczona to krzyczy, że chce do tatusia.

Wróćmy do tego marzenia. Jak się realizowało w waszym związku?

Tak naprawdę to wcale, teraz to widzę.  Wcześniej miałam zamknięte oczy na wiele rzeczy, żeby tego marzenia nie stracić, skupiłam się na tym celu. Jestem osobą o wysokiej wrażliwości, trochę wycofaną, nieśmiałą, empatyczną, to był mój pierwszy poważny związek i mój starszy o 10 lat mąż to wykorzystywał. Długie lata byliśmy związkiem weekendowym, on pracował wyjazdowo, wracał tylko na weekendy. Często w te weekendy był też jego syn. Ja się nie mogłam tych weekendów doczekać. Gotowałam, sprzątałam, bardzo się cieszyłam, a on wracał i załatwiał swoje sprawy: rowery z kolegami, bieganie itp.. Wracał, ale to nie był czas dla mnie, dla nas, a ja się na tę „bylejakość” godziłam, bo chciałam za bardzo, po dwóch dniach znowu wyjeżdżał. W tym wszystkim był od początku jakiś stres, niepokój, niepewność i idące za tym kortyzol i adrenalina. 

Długo byłaś z tym sama?

Bardzo długo. Moja rodzina go nie akceptowała ze względu na to, że jest rozwodnikiem z dzieckiem, nie rozmawiałam z nimi o nas. Przez ten jego rozwód mi też zapalała się czerwona lampka, ale uwierzyłam w historię winnej wszystkiego żony i jego jako ofiary. Umiał wykorzystać moją wysoką wrażliwość i empatię. Mało tego tłumaczyłam sobie, że skoro on został skrzywdzony, nie skrzywdzi mnie.

Co się działo między wami, kiedy pojawiło się wasze dziecko?

W trakcie ciąży okazywał jakieś przejawy czułości, czy zainteresowania, chociaż też oczywiście były uszczypliwości w stylu: „nie nadajesz się do porodu naturalnego, jesteś za słaba, nie dasz rady”, a ja bardzo chciałam. Ciąża była zagrożona porodem przedwczesnym, to też komentował „mówiłem ci żebyś ćwiczyła przed ciążą” sugerując, iż to moja wina. W sumie poród naturalny bardzo mi pomógł na starcie mojego macierzyńska. Mimo braku doświadczenia w opiece nad noworodkiem widziałam, że skoro dałam radę urodzić córeczkę umiem się nią zajmować.

Przykro mi, że musiałaś słyszeć coś takiego czekając na dziecko.

Myślę, że godziłam się na takie traktowanie, bo tak bardzo pragnęłam mieć rodzinę. I on już w pewnym momencie widział, że co by nie zrobił, to ja będę. Jak już pojawiło się dziecko, to był taki etap udawanej bliskości, a później po prostu totalnie obcy człowiek, okazało się że ktoś kogo pokochałam nie istnieje, to była tylko iluzja.

Nadal byliście razem tylko w weekendy?

Mieszkaliśmy już razem, bo znalazłam mu pracę na miejscu – ja napisałam CV, wysłałam, mi zależało, nie jemu. Na początku w jego kawalerce, ciasnota na czwartym piętrze bez windy. Szybko przestał mi pomagać, nie wstawał wcale w nocy do małej, udawał że nie słyszy, rzucał „daj jej cycka”. Nawet nie robił zakupów, sam chodził na obiady w czasie pracy. Nie odzywał się przez całe dnie, nie interesowało go co u nas. Wszystko robiłam sama z maleńkim dzieckiem przy piersi. Później wprowadziliśmy się do mieszkania, które wzięłam na kredyt sama, tak ustaliliśmy, on miał pomagać spłacać raty i je wykończyć. Później powiedział: „Ja myślałem o malowaniu ścian, a nie o ekipie remontowej.”. Do deweloperskiego mieszkania. Zaczęło się łapanie za słówka i udowadnianie czegoś, co jest i tak jakby nie do udowodnienia. Doszedł ogromny stres finansowy. On za nic nie chciał płacić. Mówił: „można zapłacić później”, chodziło o czesne za żłobek, ratę kredytu, czynsz itp. -  to wszystko spadało na mnie, w pewnym momencie nie wytrzymałam i zwierzyłam się rodzicom.

Miałaś wtedy maleńkie dziecko.

Tak i byłam w tym wszystkim sama. Moi rodzice mieszkają ok godzinę drogi ode mnie, od znajomych sama się odsunęłam. Jego rodzice są z innej części Polski, wnuczkę widzieli tylko 2 razy, odwiedzili nas przed chrzcinami w porze zasypiania małej. Ciasna kawalerka, dziecko płacze, a jego matka komentowała „Dlaczego ona płacze, matka nie umie uspokoić dziecka” zdenerwowana odpowiedziałam, że to nie pora na odwiedziny. Nie stanął w mojej obronie, nie odezwał się. To w jaki sposób odpowiedziałam jego matce często wyciągał w kłótniach, jako moją bezczelność wobec teściów.

To był taki czas, kiedy w zmęczeniu i stresie zaczęło do mnie docierać, że coś jest nie tak. Moi rodzice są prawie 35 lat po ślubie, a nadal mama siada do taty na kolana. Ja jestem rok po ślubie, mąż wraca z pracy i nawet mnie nie zauważa.

Zaczęłaś z kimś o tym rozmawiać?

Tak, z moim przyjacielem, który ma kolegę psychiatrę. Po analizie dosłownie kilku sytuacji padła prawdopodobna diagnoza- rys narcystyczny. Zaczęłam słuchać materiałów na ten temat w Internecie. Okazało się, że wszystko pasuje. Byłam w bardzo słabej kondycji psychicznej i ta widza mnie przytłoczyła, czułam jakby nie było wyjścia z sytuacji. Nawet coś, co brałam za jakąś szczątkową troskę okazało się kontrolą. Ja myślałam, że mój mąż troszczy się o dziecko i dlatego zadaje tak dużo pytań, a tak naprawdę to zawsze było sprawdzanie mnie i podważanie moich kompetencji. W którymś momencie przestałam mu mówić o różnych rzeczach, żeby mnie nie obciążał poczuciem winy np. w sprawie szczepień, które mnie stresowały a ojciec dziecka mi dokładał mówiąc: ”Długo płakała? Jak mogłaś dać ją ukuć 3 razy?” – a wcześniej nie wyraził zgody na szczepienia skumulowane.

Na zewnątrz byliśmy super parą, troskliwy mąż i ojciec, w czterech ścianach domowe piekiełko. Opowiem ci coś: kiedyś ubrałam dziecko na spacer i jeszcze pobiegłam do łazienki przed wyjściem i słyszę, że ona się sturlała z łóżka, spadła. Była w kombinezonie, nic się jej nie stało, ale się przestraszyłam. Zadzwonił kolega i mu o tym powiedziałam, a ojcu mojego dziecka nie. Jesteśmy w weekend na spacerze i spotykamy przypadkiem tego kolegę, który wie i pyta miło: „Jak dziecko po upadku?”. No i wpadłam.  Potem już w trakcie rozwodu zapytałam tego kolegę: „Co ty sobie pomyślałeś? Żona mężowi, matka ojcu dziecka nie mówi, że dziecko spadło z łóżka. Pomyślałeś dlaczego?”, a on na to, że myślał, że jestem taka przewrażliwiona.

A dlaczego nie powiedziałaś?

Bo nie chciałam słuchać cały czas, że jestem złą matką i jej nie dopilnowałam.
Przecież ja nie chciałam, żeby ona spadła, po prostu musiałam do toalety.

Nawet rodzicom bałam się powiedzieć, że jest tak chujowo, tylko po prostu cały czas chudłam. Ważyłam 47kg., już miałam taki ścisk żołądka, że nie mogłam jeść.  Córeczka poszła do żłobka i wróciłam do pracy, mimo sprzeciwu męża, bo „mała bez ciebie nie wytrzyma”, żeby mieć pieniądze na te wszystkie rachunki, zawsze ceniłam niezależność finansową. Po miesiącu on znowu wrócił do pracy wyjazdowej, miał lepiej zarabiać, wszystko miało być lepiej, ale jakoś tego nie odczułam.

To czego doświadczałam to był dla nie szok. Nigdy nie widziałam, żeby moja matka prosiła ojca o pieniądze, mimo że nie pracowała zawodowo, miała dostęp do gotówki, kupowała co było potrzebne dla rodziny,  a ja jak powiedziałam, że trzeba opłacić żłobek, to usłyszałam, że córka była chora i on nie będzie płacił. Zapłaciłam więc znowu ze swoich. Ponieważ wszystkie rachunki były na mnie, bo mieszkanie moje, to z nimi też zostałam. Kiedyś nie wytrzymałam i jak miał kolegów w domu, to z tym wszystkim wybuchłam i zaczęłam publiczne „pranie brudów”. Kolejnego dnia usłyszałam że jeżeli chcę się rozstać ok, ale sobie nie poradzę i żebym wiedziała że on nie rozstaje się pokojowo, zniszczy mnie. Potem udawał, że to się wszystko nie wydarzyło. W kolejnym etapie uznał, że przecież on daje pieniądze, wszystko jest w mojej głowie, wszystko jest ok, a ja cały czas coś wymyślam, jestem niezrównoważona psychicznie

Znowu wróciliście do związku weekendowego, można powiedzieć, że nabierałaś wprawy w samotnym macierzyństwie.

Zaczął się żłobek, więc zaczęły się choroby, to też oczywiście byłam wtedy sama. On pracował wyjazdowo i o ile w pierwszym etapie związku, przez te cztery lata co piątek był, to jak się zaczął etap rodzina, dziecko męczące i noce nieprzespane, to wracał do domu co dwa lub trzy tygodnie. Zabierał wtedy moje auto i nie było go całymi dniami, mieszkamy za miastem i bez samochodu byłam ”uziemiona”. Uwagi, że mój samochód jest jego, bo on nim jeździ – taka wiesz własność przez „zasiedzenie”.  Pretensje, że mała chora, że ją pewnie zaraziłam czymś albo panie w żłobku specjalnie, żeby mieć mniej dzieci do opieki. I totalna nieodpowiedzialność i brak wiedzy, "przecież dziecko na antybiotyku może chodzić do żłobka".

Jak to znosiłaś? 

Uratowała mnie córka. Byłyśmy jak papużki nierozłączki na tym etapie, wiedziałam, że nie poradzi sobie beze mnie, wiedziałam, że muszę dla niej być. Bardzo chciałam być mamą i czułam tę odpowiedzialność, że skoro powołałam dziecko na świat odpowiadam za nią, muszę wstać i próbować funkcjonować mimo sytuacji.

Dźwigałaś dla niej ten związek?

Tak, chciałam, żeby miała pełną rodzinę. Moment kulminacyjny przyszedł, kiedy miała rotawirusa i całą noc wymiotowała. Mam zaufanie do siebie, jako matka czuję się pewnie, przeczekałam do rana, ale trzeba było pojechać do szpitala. On się w ogóle nie odzywał, ja mu napisałam że jesteśmy w szpitalu, to pretensje dlaczego nie dzwoniłam w nocy „meldować” że wymiotuje. Sugerował, że mała zjadał coś nieświeżego, ale jak sama zjadła, roczne dziecko? Czyli, że ja ją nakarmiłam czymś nieświeżym. Do szpitala przyjechał dopiero następnego dnia, a ja już też miałam tego rotawirusa i czułam się strasznie, a nawet nie miałam jak pójść do łazienki, córeczka z racji choroby cały czas była przy piersi, co mnie dodatkowo eksploatowało. Pisałam, żeby przyjechał, ale odpisał, że widzi się z synem. Nagle z synem, akurat jak my w szpitalu. Przyjechał wieczorem, świeżo po fryzjerze. Ja zarzygana, niemyta od dwóch dni, on od fryzjera. Został w szpitalu, ja pojechałam do domu, tam wymiotowałam, byłam  w strasznym stanie, a on do mnie wydzwaniał na kamerce, chyba znowu kontrola czy na pewno jestem w domu. On taki czyściutki, a ja taka zmęczona i chora, to było upokarzające. Kiedy wieczorem wróciłam do szpitala do córeczki,  on był już zaprzyjaźniony z pielęgniarkami, z panią od nas w sali, z mamą z sali obok. One nim zachwycone, dzieckiem się opiekuje, po prostu super tata i w ogóle jaki fajny facet. Następnego dnia jak przyszedł w odwiedziny, to mamę z naszej sali poczęstował obiadem. Jego PR wyprzedzał mnie wszędzie. To był punkt przełomu, ten szpital. Absolutny brak empatii, egoizm i egocentryzm.

Musiało być Ci bardzo trudno.

Wspominałam, że chciał założyć monitoring w domu? Kamera w korytarzu w mieszaniu w bloku z dostępem online na żywo. Próbował mi wmówić, że to jest normalne: „A w ogóle co ty masz do ukrycia?” Prawnik i detektyw byli zgodni, że różne rzeczy widzieli, ale czegoś takiego to jeszcze nie.

Jak odzyskałaś sprawczość?

Proces decyzyjny trwał długo, ale stwierdziłam, że nie chcę tak dalej żyć. Zaczęłam mówić, opowiadać, znalazły się osoby gotowe mi pomóc.

Odważyłam się opowiedzieć rodzicom, jak jest naprawdę. Okazało się, ze widzieli, że coś jest nie tak, że chudnę, jestem znerwicowana, nie zachowuję się jak ja, ale nie chcieli się wtrącać. Tata przypadkiem trafił na materiał o narcyzach ukrytych na youtubie – już wiedział z czym mamy do czynienia.

Gdy zdecydowałam o rozwodzie jednego dnia załatwiłam wszystko: prawnika, detektywa i za namową przyjaciela psychiatrę. Wyobraź sobie, że tego dnia dostałam zapalenia krtani. Próbowałam opowiadać moją historię obcym ludziom, ale straciłam głos, a że byłam w bardzo słabej kondycji psychicznej cały czas płakałam. Na szczęście, jak to ja przygotowałam się wcześniej, sytuacja opisana na czterech stronach a4. Ogromny stres spowodował problemy z jedzeniem, córeczka miała 1,5 roku , a dawała mi jedzenie i mówiła: „mama am!”, kiedy sama jadła śniadanie. To mnie otrzeźwiło, nie chciałam żeby zapamiętała taką mamę, smutną, zapłakaną.

Jak twój mąż zareagował na twoją decyzję o rozstaniu?

Nie przyjął jej. Chciał iść na terapię, mówił, że chce o nas walczyć. Pisał mi nagle czułe smsy, uskuteczniał takie bombardowanie miłością. Ale z materiałów w Internecie z którymi się zapoznałam, wiedziałam że taki etap może nastąpić. Adwokat doradził mi szybki rozwód, bez orzekania o winie, żeby to jak najszybciej zakończyć, żebym mogła odżyć. Mąż skuszony alimentami w wysokości 600zł podpisał porozumienie rozwodowe – pomysł adwokata, ja nie sądziłam że na to przystanie. Mieliśmy tylko jedną sprawę, kwadrans i po małżeństwie. Pomógł fakt rozdzielności majątkowej, to jedyna rzecz, o którą zadbałam intuicyjnie mimo tych klapek na oczach. Detektyw mnie dopingował i podpowiadał rozwiązania za darmo. Widział już nie jedno i wiedział, że mam koszmarnego typa obok. Znam wiele szczęśliwych samotnych matek – te słowa detektywa, obcego mężczyzny, podtrzymywały mnie na duchu, dawały nadzieję i motywowały do zmiany.

Opowiesz o wstydzie, który czułaś?

Wstyd, bo sama wybrałam sobie takiego męża i ojca dla swojego dziecka. Opory żeby opowiadać jak jest. Ale przecież to nie ja powinnam się wstydzić.

W przemocowym związku bardzo spadło mi poczucie własnej wartości, kiedy od osoby, z którą żyjesz słyszysz: skapciałaś po ślubie, jesteś za sucha, włosy tłuste i później: „nie no żartowałem…”. Jakieś teksty, że ta pierwsza żona to w łóżku lepsza, to robiła, tamto robiła, a ty nie robisz, powinnaś robić, a tu krocze szyte po porodzie. Żeby powiedzieć to komuś, musisz przełamać wstyd. Czułam, że chcę zacząć rozmawiać z ludźmi, chcę zobaczyć ich reakcje, usłyszeć, że to nie jest norma, że tak nie wygląda każde małżeństwo.

Miałam szczęście i dostałam dużo pomocy, zarówno od rodziców jak i obcych osób, oczywiście byli też „bliscy”, którzy się odwrócili. Moment kryzysu definiuje, kto tak naprawdę jest naszym bliskim.

Teraz już wiem, że to nie ja powinnam się była wstydzić.

Co zdiagnozował Ci psychiatra?

Zaburzenia adaptacyjne związane z przemocowym partnerem. To znaczy, że jakby nie było przemocowego partnera, nie byłoby zaburzeń. Jestem w terapii, co bardzo pomogło mi przejść proces rozstania, rozwodu i aktualne problemy związane z ex mężem.

Jak jest teraz?

Ja czuję się dużo lepiej, ale on nadal  nie daje mi spokoju, okazuje się, że formalny rozwód niewiele zmienił. Wynajął mieszkanie w bloku obok, już zadbał o swój PR na osiedlu. Wydzwaniał do mnie codziennie z użyciem video i wypytywał córkę: „Co robiłaś? Co jadłaś? Z kim się widziałaś? U kogo byłaś?”- odkąd dołączyłam nagrania tych rozmów do sprawy o ustalenie kontaktów, mam w tym zakresie spokój. Raz zaskoczył nas rano pod samochodem, że on zawiezie dziecko do żłobka, wyjął ją z mojego auta bez mojej zgody – nie chciałam się szarpać przy dziecku, ustąpiłam. Sprawę o ustalenie kontaktów mamy wyznaczoną dopiero na jesień. Wysyła wiadomości, wyzywa, próbuje prowokować i obarczać wyłączną winą za rozwód. Często znajduje się „przypadkiem” na mieście w tych samych miejscach, co ja. Szukałam pomocy u dzielnicowego, ale okazało się, że mój ex już mnie wyprzedził przedstawiając swoją wersję wydarzeń. Facet przyjął stronę faceta, na początku rozmowy ostrzegł, że jest paragraf na fałszywe oskarżenia. Usłyszałam, iż jeżdżenie za mną to realizacja pełnych praw rodzicielskich, a niebieska karta to instrument nadużywany przez adwokatów i kobiety przy rozwodach. Mój były pojawił się nieproszony na zajęciach dodatkowych, na które zapisałam się z córką i prowokował, robił sobie zdjęcia na dowód, jakim jest zaangażowanym ojcem. Czekał wieczorem przy aucie odwiedzających mnie znajomych i próbował się awanturować. Psychiatra mówi, że te zachowania mają znamiona psychopatycznych.

Jako kobieta mieszkająca sama z małym dzieckiem z daleka od rodziny poczułam się pozostawiona bez pomocy przez instytucje państwowe. Kampanie społeczne w zakresie przemocy domowej tak nagłaśniane w mediach mają się nijak do rzeczywistości. Zgłosiłam nękanie, sprawa jest w toku.

Boisz się go?

Boję się, bo uważam, że nie wiadomo czego się można po nim spodziewać. Myślę, że jest na przegranej pozycji, rozwód razy dwa, dzieci razy dwa, wykorzystany i okradziony przez dwie ex żony – coś tu nie gra. Mści się za rozwód, jest złośliwy, próbuje mnie upokarzać, zabrał z mieszkania, w którym żyje jego córka to co kupił: miotłę, makarony, herbatę, garnki, stół, krzesła, pralkę, rolety na wymiar.

Co się stało z twoim marzeniem o rodzinie?

Jeszcze sobie nie poradziłam z tym, że mi  się nie udało. Nie umiałam postawić granic, nadskakiwałam, starałam się za bardzo i dostałam nic. Muszę wybaczyć sobie, odbudować się na nowo, długa droga przed mną. Póki co, nie widzę opcji, żebym miała komuś zaufać.

A jak twoja córka?

Dobro mojej córki to silna mama, a nie toksyczny związek rodziców. Już to wiem. Ona ma silny charakter. Lubi męskie towarzystwo, ulubiła sobie dziadka, mojego tatę. Częściej się teraz widuje z moim ojcem, niż ze swoim. Jest bardzo rezolutną i samodzielną dwulatką, a już usłyszała od swojego taty, że ma brzuszek za duży, włosy tłuste. Mówi do niej to samo, co mówił do mnie. Cenię siebie jako mamę, samoedukacja w zakresie rodzicielstwa jest bardzo ważna. Pozwalam córce na samodzielność, nie wmawiam poczucia wstydu, reaguję na jasno wyrażane przez nią potrzeby – ostatnio usłyszałam od niej „mama jest moją przyjaciółką” – to były jej własne słowa, nie usłyszała tego ode mnie, dlatego poczułam ogromne wzruszenie i dumę, że robię dobrą robotę.

Czego byś dla siebie chciała najbardziej?

Spokoju. Już mi się udaje samej go osiągać, jak nie mam kontaktu z moim ex.
Bardzo sobie cenię ten spokój, bo to buduje poczucie bezpieczeństwa, rytm, który ma dobry wpływ na małą. Chcę, żeby ta siła, którą mam w sobie, którą dopiero niedawno odkryłam, dalej była. Mam poczucie misji wobec innych kobiet, aby wiedziały, że nie są same, że z każdej beznadziejnej sytuacji jest wyjście, że zmiana zaczyna się od nas samych, a małymi krokami można zmienić życie na tyle, by poczuć spokój i szczęście – jestem tego najlepszym przykładem.


Patronkami tej rozmowy są: Katarzyna Jędrychowicz, Sylwia Stawiarska, Małgorzata Rzewuska. 

Dziękuję. 

Jeśli Ty też chciałabyś docenić moją pracę, a tym samym wesprzeć działania na rzecz naszej społeczności, zostań Patronką Rozmów matek po rozstaniach. Zostawiam Ci link do Patronite, gdzie możesz wspierać mnie jako niezależną autorkę. 



Ta rozmowa powstała, żebyś nie czuła się sama. Jeśli wiesz, komu ją podesłać, nie zwlekaj. Jeśli chciałabyś opowiedzieć o swoim doświadczeniu, podzielić się refleksją, napisz do mnie: mamyporozstaniach@gmail.com 

Tu rozmawiamy: FB

Tu zbijamy piąteczki: IG 

Tu słuchamy: podcast 

Popularne posty