Jak można się rozstać z dzieckiem?!
Mama czterolatka. Trzy lata po rozstaniu, po kilku już sprawach sądowych. Kobieta sprawcza.
Jaka jest twoja historia?
Od rozstania minęły trzy lata. Po pół roku po rozstaniu rozwiedliśmy się,
udało się wtedy ustalić alimenty, chociaż musiałam poszukać mocnych dowodów dla
sądu. Udało się umówić na ugodę. Mieliśmy też uregulowane kontakty. Tata mojego
syna przyjeżdżał, na co dzień mieszkał daleko, na jeden weekend w miesiącu. Tak
było przez pierwszy rok po rozstaniu, cieszyłam się, że mam to poukładane. Aż
on nagle stwierdził, że chyba dojrzał i przeprowadza się blisko nas, bo chce
częściej widywać się z synem.
Brzmi dobrze.
Na początku było fajnie, bo syn się cieszył, chętnie się z nim spotykał, ale na
początku zeszłego roku, nie wiem co tam się zadziało, ale syn nie chciał się z
nim spotykać. Była mega histeria jak musiał iść do taty i wtedy zaczął się nasz
konflikt o kontakty.
Ile lat ma wasz syn?
W lipcu skończy 4 lata, jak się rozstaliśmy miał niespełna rok.
Dlaczego doszło do konfliktu?
Mój ex uważał, że powinnam syna zmuszać do tych spotkań, a ja oczywiście nie chciałam tego robić. Zaproponowałam spotkania w moim towarzystwie, póki sytuacja się nie uspokoi, w odpowiedzi na to, on poszedł do sądu. Ja też poszłam zupełnie niezależnie, i złożyłam pozew o to, żeby spotkania były w moim towarzystwie, a on dał pozew o to, żeby były częstsze. Oczywiście mnie oczerniał, napisał, że utrudniam kontakty, że ograniczam itd. To był chyba taki najcięższy kawałek, bo ja bardzo chciałam, żeby syn się z nim spotykał, ale potem, kiedy miał z tym jakiś problem, no to stanęłam po stronie dziecka. Tata mojego syna najwyraźniej uważał, tak wnoszę z tych jego pozwów, że ja jemu robię na złość. Po jakimś czasie syn się już bardziej do niego przyzwyczaił i te spotkania mogły się odbywać bez mojej obecności. Przez chwilę było tak, że spotykaliśmy się, ja byłam z nimi dwie godziny gdzieś obok, syn się przyzwyczaił i ja mogłam pójść.
Czyli się udało?
Tak, on znowu mógł się spotykać z synem, ale w momencie kiedy, zobaczył, że mi
to pasuje, nawet wystąpiłam o trochę szersze kontakty (on chciał dwa weekendy w
miesiącu i trzy środy po przedszkolu, ale chciał tylko dwa nocowania, żeby to
było z soboty na niedzielę, czyli jakby mało kłopotania się, bo wiadomo, że z
takim trzylatkiem jest trochę obowiązków z usypianiem go, z wstawaniem rano z
obudzeniem do przedszkola). Stwierdziłam, że skoro w środę już go bierze po
przedszkolu, no to niech dziecko u niego zostanie na noc i niech go odwiedzie w
czwartek do przedszkola z powrotem. I tak samo po weekendzie, w poniedziałek. Wtedy
on nagle wystąpił do sądu o ograniczenie kontaktów. Miałam wrażenie, że to jest
jakaś przepychanka, że jakby w opozycji do mojej propozycji, on od razu się
wycofuje.
Rozmawiacie ze sobą tylko przez sąd?
Mieliśmy kontakt przez smsy, nie rozmawialiśmy przez telefon, nie umawialiśmy
się na spotkania, tylko przez SMSy. Chcę mieć na wszystko dowody, bo po
przebojach z nim przed rozwodem wiem, że muszę je mieć.
Wróćmy do ustaleń sądowych w sprawach kontaktów.
Sąd zasądził te spotkania
tak, jak chciałam, ale w momencie, kiedy ta sprawa się skończyła, to on nagle
zrezygnował z kontaktów z dzieckiem. Od razu złożył apelację, że on jednak chce
mniej kontaktów, po czym tuż przed rozprawą apelacyjną, przeprowadził się na
drugi koniec Polski, gdzie wcześniej mieszkał. Napisał, że chce tylko w jeden
weekend w miesiącu się z dzieckiem widywać. Sąd mu oczywiście to klepnął. Taka
to historia.
Jaki z niej wyciągnęłaś wniosek?
Ciężko powiedzieć. Cieszę się, bo nie mogę sobie nic zarzucić, nie zrobiłam
niczego przeciwko dziecku. Robiłam wszystko, żeby syn miał kontakty z ojcem. Cieszę
się, że nie zrobiłam nic, żeby te kontakty pogorszyć.
Wszystko to kosztowało mnie bardzo wiele nerwów, bardzo wiele stresu. Korzystałam
z pomocy psychoterapeuty właśnie w tej kwestii.
A jak przez tę historię przeszło wasze
dziecko?
To jest właśnie dla mnie trudny kawałek tego wszystkiego, bo wiadomo, że syn przyzwyczaił
się do taty, ma prawie cztery lata, to nie jest już taki bobasek, jak w
momencie naszego rozstania. Wtedy tata przyjeżdżał raz na miesiąc i dla dziecka
to nie była kwestia. W tym momencie, jak już się przyzwyczaił do tych spotkań z
tatą, to ewidentnie za nim tęskni. Mówi, że za nim tęskni, jest mu smutno, więc
to jest bardzo trudne. Dla mnie też, bo on tęskni za drugim rodzicem i ja nie
mogę z tym nic zrobić.
Jak to dźwigasz?
W jakimś sensie to jest trochę łamiące. Dla dziecka jesteśmy w stanie zrobić
bardzo, bardzo wiele. Wszystko tak naprawdę, co mamy pod kontrolą, to jesteśmy
w stanie zdziałać, na wiele się odważyć, a tutaj to jest taka sytuacja, która
jest poza moją kontrolą. Chciałabym coś tutaj zmienić, starałam się, zresztą w
sądzie też o to walczyłam. Udowadniałam, pokazywałam, że on jest w stanie
spotykać się z dzieckiem, Starałam się przekonać też sąd apelacyjny, sąd
okręgowy w apelacji. Ale sąd nie przychylił się do tego. Później słyszałam od
wielu dziewczyn, że sądy nie zmuszają tego drugoplanowego rodzica do spotkań
wbrew jego woli, więc…
Mój prawnik, facet,
powiedział mi, że dla niego to wyglądało tak, jakby on walczył o te szersze
kontakty po to, żeby nie płacić wyższych alimentów. Powiedział, że często jest
tak, że rodzic drugoplanowy walczy o szersze kontakty w momencie, kiedy jest
też walka o alimenty, żeby tych alimentów nie było wyższych. I faktycznie tak
to się u nas zbiegło, bo mieliśmy też sprawę o podwyższeniu alimentów. W
sprawie o podwyższenie alimentów, sąd mi podwyższył, ale nie o tyle, o ile
chciałam, bo wziął pod uwagę szersze kontakty.
W uzasadnieniu jest wprost napisane, że te kontakty są dość szerokie. I w
momencie, kiedy skończyła się ta sprawa, to nagle tata się wycofał, tych
kontaktów jest o wiele mniej, wbrew postanowieniom sądu. Tak to wyglądało,
jakby to właśnie o te pieniądze chodziło. Poznałam wiele podobnych historii
dziewczyn. Moim zdaniem to jest taka psychologiczna wojna. Tak, jak ta modna
teraz alienacja, ja też zostałam o nią oskarżona, mimo, że miałam dowody na to,
że nie ma absolutnie żadnej alienacji, jego prawniczka i tak popychała to w
sądzie.
Jak to jest, jak trzeba z ojcem dziecka walczyć o alimenty
w sądzie?
Mój były mąż jest, i wcześniej też był, bardzo bogaty. W momencie, kiedy
zaszłam w ciążę, on zaproponował, że będzie utrzymywał naszą rodzinę, a ja będę
zajmować się dzieckiem. Przestałam na to, bo chciałam faktycznie skupić się na
dziecku, o nic innego się nie martwić. W momencie naszego rozstania, kiedy syn
miał dziesięć miesięcy, nagle się okazało, że pieniądze są tylko jego i że ja
mam być dla niego miła, żeby on chciał się ze mną dogadać. Zaczęła się kłótnia,
dobrze, że miałam jakąś kasę swoją odłożoną. Dogadaliśmy się, że on mi tam da
jakieś pieniądze na trzy miesiące. W tym czasie na nowo zaczęłam rozkręcać moją
firmę, bo miałam wtedy już swoją działalność gospodarczą, tak żebym mogła też
pracować. No ale minęły te trzy miesiące i on mówi: „Ja uważam, że 600 zł to
jest kwota wystarczająca na miesiąc dla dziecka”. Stwierdziłam, że to jest kwota
śmiechu warta, bo mieszkam z dzieckiem w wynajmowanym mieszkaniu, dziecko musi
mieć opiekę, żebym mogła pracować i jest mnóstwo wydatków. Już wtedy miałam rozpoczętą
sprawę w sądzie, bo natychmiast po naszym rozstaniu złożyłam papiery o
współdzielenie kosztów utrzymania, czy coś takiego. Chodzi o to, że w momencie,
kiedy jesteśmy rodziną, to obie strony muszą dokładać się finansowo i osobistym
zaangażowaniem w utrzymanie rodziny. Na szczęście dostałam to zabezpieczenie w
wyższej, bardziej adekwatnej kwocie niż te zaproponowane 600zł.
Potem była sprawa o alimenty?
On w tym pozwie rozwodowym zaproponował te 600 zł i napisał, że to na jedzenie
i na pampersy w zupełności wystarczy. Ja sobie podliczyłam koszty i napisałam,
że chcę kilka razy więcej zważając na poziom naszego dotychczasowego życia, na
to, jak nasz syn byłby utrzymywany, gdybyśmy dalej byli razem. No i tutaj
właśnie miałam przygodę niczym detektyw, bo musiałam udowodnić to, ile on
zarabia i jaki był nasz dotychczasowy poziom życia. Zaczęłam zbierać dowody: zdjęcia
z naszego mieszkania, zdjęcia drogich sprzętów, zdjęcia z wyjazdów za granicę, jakieś
rozmowy nasze na Messengerze a propos pani sprzątającej, vouchery do spa, potwierdzenia
zamówień z Allegro jakichś droższych rzeczy dla dziecka, mnóstwo takich
drobnostek. Miałam też, dzięki mądrej koleżance, nagrania rozmów o tym ile on zarabia.
Później jak się połączyły te wszystkie kropki, no to dla sądu było jasne, że jego
zarobki są bardzo wysokie. Myślałam, że będę musiała o to wszystko z nim walczyć,
ale dosłownie na tydzień przed rozwodem jego prawniczka odezwała się do mojej i
zaproponowała jakąś kwotę i po krótkich negocjacjach doszliśmy do kwoty, na
którą zgodziły się obie strony.
Zmęczyło cię to?
Nie, byłam bardzo w trybie zadaniowym, żeby na nowo układać sobie życie. Chyba nie czułam się zmęczona. Właśnie to było fajne, że byłam zajęta, że nie poddałam się smutkowi czy załamaniu, że nagle zostałam sama z dzieckiem. Cały czas miałam jakieś rzeczy do zrobienia i myślę sobie, że to też pomogło mi się ułożyć na nowo z zupełnie innym życiem niż planowałam.
W tamtym momencie, kiedy zostałaś z
dziesięciomiesięcznym dzieckiem, miałaś wsparcie? Był ktoś obok ciebie?
Tak, miałam wsparcie rodziny. Dopiero wtedy zobaczyłam, jak mój były, starał
się mnie bardzo izolować od rodziny, od znajomych, ale na szczęście moi rodzice
to są osoby, na które mogłam liczyć. Po rozstaniu powiedziałam: ”przyjeżdżam i wprowadzam
się do was na chwilę, bo się rozwodzę i muszę sobie życie na nowo ułożyć”. I
oni powiedzieli: ”No jasne, przyjeżdżaj, będzie czekał na ciebie pokój”. W jeden
dzień zamówiłam busa, zapakowałam graty i puściłam do rodziców. Kolejnego dnia
wsiadłam z 10-miesięcznym dzieckiem w pociąg i przyjechałam do tego domu
pełnego kartonów. W rodzicach miałam zdecydowanie wsparcie.
O mojej sytuacji mówiłam w social mediach, więc bliżsi i dalsi znajomi też się
odzywali, wiedziałam, że mogę na nich liczyć. Były takie sytuacje, jak już
wynajęłam mieszkanie, że ktoś do mnie przychodził i widział, że jestem w
chaosie, że mam bałagan i bez słowa zaczynał mi sprzątać, albo zabawiał chwilę
dziecko, żebym mogła wypić ciepłą kawę. Zdecydowanie miałam wsparcie.
Jak się czułaś w tamtym czasie?
Myślę, że na początku nie czułam. Przez pierwszy miesiąc, czy dwa, mocno
wpychałam gdzieś do środka te emocje. Nie było we mnie żalu czy smutku, jeżeli
coś już czułam, to była to przede wszystkim złość. Złość o to, jak tata mojego
dziecka się zachowuje wobec nas. Bo na początku mieliśmy się przenieść razem,
mieliśmy mieszkać blisko siebie, żeby on mógł być wsparciem przy dziecku, po
czym jak ja wyjechałam, kilka dni wcześniej, niż się umówiliśmy, bo już
psychicznie nie mogłam znieść mieszkania razem, to on się rozmyślił. Wtedy byłam
na niego wściekła.
Raz, że kłótnie o pieniądze, a dwa, że on się nie interesował dzieckiem, nie pytał, nie dzwonił. Jak ja byłam u
rodziców, to nie przyjechał ani razu do dziecka. Rozumiałam, że my się rozstaliśmy,
ale jak można się rozstać z dzieckiem?! Przed rozstaniem codziennie się nim
opiekował przecież miał więź z synem, a tutaj nagle się odcina, nagle mówi, że
kasy na własne dziecko nie da, że nie chce się z nim spotykać, albo że chce,
ale tylko rzadko.
Złość z pozycji matki, a jak się czułaś jako kobieta?
W momencie kiedy zobaczyłam jak on się zachowuje, to całe przywiązanie, cała
miłość zniknęły, jakby ktoś je we nie wyłączył. To nie jest osoba, z którą
chciałabym spędzić życie.
Patrzysz na facetów przez swoje macierzyństwo?
Bardzo, w tym sensie, że wiem, że jeżeli się z kimś zwiąże, to tylko z wartościowym człowiekiem, który będzie wiedział, że dziecko jest w moim życiu mega ważne, że nie postawię go ponad dziecko.
Kiedyś, nie będąc jeszcze mamą, umawiałam się z chłopakiem, który miał już dziecko i było mi ciężko w tej relacji widząc,
że on jakby bierze stronę dziecka, mimo że ewidentnie racja jest po mojej
stronie. Ten związek nie wyszedł, bo on był ojcem, a ja nie umiała zrozumieć
więzi między nim, a jego dzieckiem. Dzisiaj, kiedy sama jestem już rodzicem, dokładnie
rozumiem to, co się wtedy działo z jego strony i myślę, że wsparcie dziecka będzie
dla mnie zawsze najważniejsze. Myślę sobie, że to może być taka trudna rzecz w
umawianiu się z facetami, którzy dziecka nie mają, a z takimi się dotąd
umawiałam.
Myślę też, że podejście mężczyzny do dziecka, które już ma, z kobietą, z którą już
nie jest, świetnie pokazuje, jakim jest człowiekiem.
W czym ci najlepiej teraz w życiu?
W samodzielnych decyzjach. Zapisałam się na studia w temacie, który mnie
pasjonuje, to jest taka fajna rzecz, w dużej mierze chyba związana z tym
czasem. Pewnie jakbym była z kimś w związku, to chciałabym więcej czasu
poświęcać na budowanie tej relacji, a tak poświęcę na swój rozwój i jestem tym
bardzo podekscytowana.
Gratuluję! Jak znalazłaś na to czas?
Po tym, jak tata mojego syna się
wyprowadził, to zaczęłam budować sieć wsparcia i znalazłam nianię. Mój syn zaprzyjaźnił
się z córką swojej opiekunki z przedszkola i ma z nimi super więź. Ostatnio był
u nich na noc, jestem mega ucieszona. Stwierdziłam też, że on już ma 4 lata,
więc pora zacząć babcię wykorzystywać do nocowanek.
Sieć wsparcia jest, możesz się realizować, powiedz,
jakie studia?
Dietetyka.
Czego byś chciała teraz tylko dla
siebie?
Ciężko w kontekście tej całej rozmowy o byciu mamą, powiedzieć o czymś tylko
dla siebie… Chciałabym, żeby te studia mi dobrze wjechały, żebym faktycznie
miała na nie czas. To jest teraz dla mnie taka istotna rzecz, którą wiem, że będę
musiała sobie zorganizować. I to jest coś, co chciałabym tylko dla siebie.
A dla ciebie i dla synka?
Dla mnie i dla niego chciałabym, żeby z babcią się trochę bardziej skumplował,
tak, żeby mógł u niej czasem zostać na noc. Jest tylko jedna noc w miesiącu,
którą spędza u taty, a ja chciałabym czasem się spotkać ze znajomymi, czy pójść
na randkę, czy po prostu posiedzieć sobie sama w domu oglądając seriale i jedząc
chipsy i pójść spać, kiedy ja chcę. Mój syn też by na tym skorzystał.