Jako matki i macochy powinnyśmy budować porozumienie
Nina
38 lat, mam siedmiolatka, 5 lat po rozstaniu. Od dwóch lat w związku z T. - ojcem dwóch dziewczynek: 6 i 8 lat.
Rozmowa z Niną otwiera wątek rozmów o patchworkach.
Jesteś mamą po rozstaniu,
od dwóch lat w związku z ojcem po rozwodzie, tym samym pierwszą moją rozmówczynią z patchworkiem w
tle.
Związałam się z mężczyzną, który jest tatą dwóch dziewczynek.
Chciałabym opowiedzieć o naszej sytuacji, w której spotkaliśmy się z brakiem akceptacji naszego patchworku przez jego byłą żonę i matkę jego córek. Wyprzedzę
twoje pytanie, nie rozwiedli się przeze mnie, pojawiłam się ponad rok po tym,
jak postanowili, że każde pójdzie w swoją stronę, bo mają inne wizje życia.
Opowiedz o waszej sytuacji proszę.
Odkąd odeszłam od ojca mojego dziecka, mam syna pod stałą opieką. Jego tata mieszka zagranicą i rzadko pamięta o tym, że jest rodzicem. Ma to swoje dobre i złe strony. Dobra jest taka, że jestem od niego niezależna. Po złej jest kilka rzeczy: nie płaci, nie troszczy się o dziecko, nie bierze na siebie odpowiedzialności, nie utrzymuje kontaktu z dzieckiem, nie jest tatą, czyli wszystkie te sprawy, które najbardziej biją w syna. Syn był malutki, kiedy postanowiłam o rozstaniu, a właściwie nie miałam wyjścia, jego tata okazał się lokalnym bawidamkiem na wiecznej imprezie, zapominającym drogi do domu. Można więc powiedzieć, że tatę ma bardziej wymyślonego, niż zapamiętanego. Aczkolwiek jest dla niego istotną figurą i nigdy nie obsadza mojego aktualnego partnera w tej roli.
Jaką ma relację z
twoim partnerem?
Bardzo dobrą. T. jest świetnym ojczymem i nigdy nie daje
odczuć mojemu dziecku, że jest mniej istotny niż jego córki, choć tatą jest
tylko dla nich i to jest oczywiste dla każdego z naszej patchworkowej rodziny. Spędzają
razem dużo czasu, lubią się, rozmawiają, żartują, mój syn ma ze strony T. wsparcie
i opiekę. Jestem bardzo szczęśliwa z tego powodu. Mój syn mówi, że T. jest dla
niego szczególnym człowiekiem, bo zawsze mówi mu prawdę i odpowiada na
wszystkie pytania, a to będąc obok mojego dziecka wyczyn (śmiech). To chyba
najlepiej opisuje ich relację.
Jak często są u was dziewczynki?
Dziewczynki są u nas w każdy weekend, w co drugi tydzień od czwartku. Do tego miesiąc wakacji, tydzień ferii, niektóre dni wolne i święta. Są u nas, kiedy ich mama choruje, albo ma wyjazd z pracy. Ich tata płaci alimenty i opłaca lekcje języka, tańca i basen, zabiera je na zakupy, wyjazdy, do lekarzy, chodzi na wywiadówki, stawia się na każde ich wezwanie, gdy pojawia się jakiś problem, występ, czy potrzeba. Naprawdę przyglądam się temu z przyjemnością, bo moje życie pokazuje, że nie każdy dorasta do ojcostwa.
Z tego, co mówisz wynika, że duża część codziennej opieki nad dziewczynkami jest po stronie ich mamy.
Ten układ wymyśliła i zarządza nim właśnie ona. Nie zgadza się na opiekę pół na pół, a T. ze względu na dziewczynki nie chce się zdecydować na sąd. Sytuacja jest patowa. Do tego dochodzi jeszcze jej nastawienie córek przeciwko mnie i mojemu dziecku i męcząca kontrola. Mam wrażenie, że kiedy przychodzą do nas córki mojego partnera, za nimi, drzwi do naszego domu wyważa ich mama. Mam ścisk żołądka, kiedy słyszę, że w weekend dzwoni telefon mojego faceta, albo ich starszej córki, która ma już komórkę. Do tego są niekończące się pytania przez sms: czy zjadły? czy piły wodę? czy umyły zęby? czy były na zewnątrz? ile czasu? czy miały czapki? co robią? dlaczego?... Jakbyśmy byli nie wystarczająco odpowiedzialni, żeby zaopiekować się dziećmi. Jestem matką siedmiolatka i mnie to zadziwia.
Wspomniałaś o
nastawianiu dziewczynek przeciwko tobie.
Były takie miesiące, że mogłabym z cytatów ich matki napisać
książkę. Wiesz, dzieci powtarzają coś bez większego zrozumienia, ale ty
słyszysz to, co jest im sączone i to jest paskudne. Po tym, jak mnie poznały,
ich mama nagle zawiesiła im dni u taty. Mógł się z nimi spotykać tylko u niej w
domu, to mi pokazało, że będą kłopoty i niestety tak jest. Półtora roku później
jestem tym wszystkim wykończona, mój partner też. Mam ogromną potrzebę rozmowy
z nią, chciałabym, żeby zobaczyła, że dziewczynki są ze mną bezpieczne.
Jaką masz relacje z
dziewczynkami?
Mają już moją całą życzliwość i troskę, co wcale nie było dla
mnie łatwe od początku, bo przez postawę ich mamy były dla mnie dość kolczaste.
Zbliżałam się do nich powoli, potrzebowałyśmy czasu, żeby móc się poznać. Mój
partner pomagał mi w tym swoim zachowaniem w stosunku do mojego dziecka, uczyłam
się przez obserwację ich relacji. Dla dziewczynek to bardziej skomplikowane. Z
jednej strony czuję ich sympatię, z drugiej ciężar konfliktu lojalnościowego w
stosunku do mamy. Przytulają mnie, a jednocześnie mówią mi, że ukradłam im tatę
dla mojego syna. To słowa ich matki, wiem, bo kieruje je nie tylko do nich. Bardzo
ciężko to słyszeć, ale znacznie trudniej jest to pewnie myśleć, czy mówić.
Bardzo chciałabym porozmawiać z ich nadawczynią, bo w jakimś sensie ja rozumiem
ten irracjonalny komunikat, niestety wszystkie moje prośby o spotkanie
pozostały bez odpowiedzi. Ciężko mi się dźwiga tę ignorancję jednocześnie
budując rodzinę z jej dziećmi.
Co rozumiesz w tym komunikacie?
Rozumiem, że się przestraszyła. Rozumiem, że boli ją, kiedy dziewczynki dzwonią
do niej w niedzielę i proszą, żeby mogły zostać dłużej, bo im dobrze. Ale to
nigdy nie jest wymierzone w nią ani przeciwko niej, to dziecięca potrzeba bycia
z drugim rodzicem, w ich drugim domu. Rozumiem, że mnie nie zna i może nie być
pewna moich intencji. Dopóki to się nie zmieni, utknęłyśmy.
Jesteś bardzo wyrozumiała.
Mam w domu jej córki, podobne do niej fizycznie, wspaniałe
dzieciaki. Często słyszę, jak mówią o mamie, co fajnego z nią robią, jak pięknie
maluje, że pieczę najlepsze na świecie brownie, że opowiada śmieszne historie,
że ma ładne sukienki, że jak czesze im włosy, to nigdy nie ciągnie. Z tych
puzzli układa mi się ich obraz czułej mamy. Bardzo to lubię i w jakiś sposób w
sobie chronię, paradoksalnie najbardziej przed nią i jej złością wymierzoną we
mnie. Zanim pojawiłam się z synem blisko jej córek, miała też dobry układ z T.
Dogadywali się, konsultowali wiele spraw dziewczyn, kiedy słyszałam o tym, byłam
pełna podziwu. Teraz widzę to inaczej, ale nie chce zajmować się ich relacją.
Są dorośli, mają swoją przeszłość i każde z nich ma swoje teraz, oni sobie
poradzą. Interesuje mnie tylko to, żeby zakończyć tę nagonkę na mnie i moje
dziecko i uwolnić moją relację z dziewczynkami. Ja się nigdzie nie wybieram, czy
się jej podoba, czy nie, będąc partnerką
jej byłego męża, będę blisko jej córek. Już teraz rysując rodzinę, jedna z nich
obok mamy i taty rysuje mnie i mojego syna. To jest ważny przekaz, dla jej mamy
powinien być uspakajający.
Dzieciaki się lubią?
Dzieciaki są jak każde rodzeństwo, lubią się i nie cierpią i tak w kółko, zależy, co kto potrzebuje. Widzę, że kiedy dziewczynki przychodzą, to są spięte, pilnują taty, ich układu z nim. Podkreślają, że to to tylko ich tata, zdarza się, że są rozhisteryzowane, jakby nie umiały poskładać tego co zastają z tym, co jest im zapowiadane. W sobotę przy śniadaniu mamy już opanowaną sytuację. Dzieci są w podobnym wieku, wiele ich łączy, dużo się razem śmieją i bawią. Lubię ten czas, kiedy jesteśmy wszyscy razem, jest głośno jak we włoskiej rodzinie. Zupełnie inaczej niż w domu, który tworzyłam sama z z synem. Inaczej kiedy jesteśmy we troje. Widzę, jak obecność córek podkręca power ich taty. Jest szczęśliwy, kiedy może być blisko nich. Dziewczynki wnoszą dużo dobrego. Mają swój pokój u nas i mój syn mówi, że to zwykły pokoik, który staje się specjalny, kiedy przyjeżdżają. Często nocuje tam u nich w weekendy, robią sobie namiot z prześcieradeł. Naprawdę dobrze się dogadują.
Nie czujesz złości o zakłócenia
tego dobrego życia?
Był taki czas, że czułam złość. Nie mogłam uwierzyć, że
kiedy spotkałam miłość i wszystko jest takie dobre, pojawia się zła królowa i
próbuje wszystko zniszczyć. Jej nieustające ataki sprawiają, że w naszym domu
pojawia się napięcie. Jest to jedyny, ale ważny i duży powód. Krótko mówiąc,
mam wrażenie, że jej zachowanie wpływa na zachwianie spokoju mojej rodziny i to
mnie bardziej niepokoi niż złości. Czasem w ukryciu płaczę z poczucia
bezradności, a potem patrzę na nas wszystkich, słucham, co o niej mówią
dziewczynki i znowu mięknę i znajduję nadzieję, że to da się uspokoić. Szybko zrozumiałam,
że jeśli będę zła na nią, jej dzieci wyczują to momentalnie i to mi zniszczy
szansę na bliskość z nimi bardziej niż jej prowokacje. Było kilka razy tak, że
wkurzyłam się bo przywoziły słowa i gesty, które były przeciwko mnie i mojemu
dziecku, ale już wiem, że nie tędy droga, dla nich mama jest najlepsza na
świecie i ja to naprawdę rozumiem i szanuję. Myślę, że w jakimś sensie to nas ratuje,
inaczej wszystko już by się rozpadło. Bardzo mnie boli, że nasz spokój szarpie
była żona mojego mężczyzny, mama jego dzieci, kiedy może być przyjaciółką naszego domu.
Znam ludzi, którym udało się tak zorganizować patchwork, że dzieci mają
wszystkich przy jednym stole w święta i na urodzinach. Dzwonią do siebie, żeby
przegadywać ważne rzeczy. Obawiam się, że nas to może nie spotkać.
Co jest warte
znoszenia tej sytuacji?
Miłość. To ogromne szczęście spotkać człowieka, z którym
chcesz iść przez życie i wiesz, że to jest bezpieczne i dobre. Mój partner
sprawił, że w moim życiu nastała pełnia. Jestem mu za to bardzo wdzięczna. Dużo
wycierpiałam przez mężczyzn, zwłaszcza przez ojca mojego synka, nigdy nie
myślałam, że czeka mnie taki związek, jak ten. Mam rodzinę, o której marzyłam,
prawie bajkę. Ciekawa rzecz, we wszystkich bajkach macocha jest zła, ale matka
jest martwa. Jakby to właśnie nieobecność zaświadczała o jej nieskazitelności. Pora na
nowe bajki!
Jak je napisać?
Jako matki i macochy powinnyśmy budować porozumienie, bo
wszystko, co dzieje się między nami odbija się w dzieciach. Ostatnio mój partner
dostał sms: „nigdy nie zgodzę się na to, żeby moje córki mieszkały z tą kobietą”.
Skąd się to bierze? Przecież to nie jest o mnie, tylko o niej. Dlaczego
wspierającego jej dzieci dorosłego ustawia jako wroga? „Ta kobieta” karmi jej
dzieci, czyta im książki, kąpie, jeździ z nimi na rolkach, zna ich koleżanki,
przytula, kiedy potrzebują. Ten sms brzmi tak kategorycznie, a jednocześnie tak
nieadekwatnie do całej mojej wiedzy o naszym życiu, że naprawdę się
przeraziłam. Myślę, że powinnyśmy rozmawiać. Jako macocha znam swoje miejsce,
wiem, że najważniejsza jest mama. Prawdą jest jednak też to, że będąc macochą
stałam się kimś ważnym dla dzieci innej kobiety, jeśli ona tego nie akceptuje, dzieci
są skazane na wewnętrzny konflikt.
Mogę zapytać, jaka
była reakcja twojego partnera na taką wiadomość?
Ustaliliśmy, że nie reaguje na takie zaczepki, bo dyskusje
mogą pochłonąć cały czas, w którym są u nas dziewczynki. Wiem, że rozmawiają na
mój temat i jestem absolutnie pewna lojalności mojego mężczyzny. Ale widzę też,
jak martwi się o córki i to chwile, kiedy pęka mi serce. Bo to taka dziwna
sytuacja, zupełnie poza moją kontrolą, a jednocześnie w jakiś sposób jestem jej
napędem. Dużo o tym rozmawiamy, więcej niż byśmy chcieli. Jesteśmy po
konsultacjach z prawnikiem i psychologiem dziecięcym. Wiemy, że potrzebny jest
krok z naszej strony. Czekam, aż T. uzna, że to już. Pójdę za nim, bo ma moje
absolutne zaufanie.
Czego chciałabyś teraz
tylko dla siebie?
Spokojnego lata. Mamy zaplanowane sierpniowe wyjazdy z
dziećmi, a ja już teraz boję się, co to będzie. W zeszłym roku mieliśmy trochę
luzu, bo mama dziewczynek była w relacji, niestety krótkiej. Potrzebuję odpoczynku
od stresu. Chciałabym rozmowy z byłą żoną mojego partnera. Nie wiem, czy
zechciałaby mnie usłyszeć, ale ja mogłabym iść dalej pewna, że zrobiłam wszystko,
co w mojej mocy, by uspokoić sytuację. Dla dobra mojego domu, do którego
zaliczam jej dzieci i nie ma w tym absolutnie nic zagrażającego dla niej.
Jeśli chciałabyś docenić moją pracę, a tym samym wesprzeć działania na rzecz naszej społeczności, zostań Matronką Patronką Rozmów matek po rozstaniach. Zostawiam Ci link do Patronite, gdzie możesz wspierać mnie jako niezależną autorkę.
Ta rozmowa nie ma korekty. Powstała, żebyś nie czuła się sama. Jeśli wiesz, komu ją podesłać, nie zwlekaj. Jeśli chciałabyś opowiedzieć o swoim doświadczeniu, podzielić się refleksją, napisz do mnie: mamyporozstaniach@gmail.com