Na pewno jestem sobą zaskoczona

 Gosia 

Mama dwóch córek w opiece naprzemiennej. Rok po rozstaniu. Od kilku miesięcy ma konto na Tinderze. 

Ta rozmowa jest o randkach. 

Jak Ci jako singielce?

Po rozstaniu bałam się, że zostanę z wieloma rzeczami sama, bo na co dzień w małżeństwie ogarniałam bardzo dużo – odwożenie i przywożenie dzieci itp. Poprosiłam ich tatę, żeby sam zaproponował, jak chce się podzielić opieką nad córkami, wyszedł z takim podziałem, że co dwa tygodnie od czwartku do niedzieli on ma dzieci, a w te pozostałe tygodnie od środy do piątku. Dla mnie to było bardzo ok rozwiązanie, byłam miło zaskoczona. Po wielu latach zyskałam więcej czasu tylko dla siebie. Trzymamy się tych ustaleń, na razie dobrze to działa.

Zrobiłaś zdjęcie na Tindera?

Specjalnego nie robiłam, od początku mam zasadę uczciwości (śmiech). Piszę prawdę, że mam dzieci, a jedno z nich ma niepełnosprawność. Nie kłamię na temat wieku. Założyłam sobie konto kilka miesięcy temu i zaczęłam umawiać się na randki.

Zdziwiłaś się?

To było dość abstrakcyjne, tak naprawdę od siedemnastego roku życia byłam zawsze w długich, stałych związkach, więc nie miałam nigdy okazji być jako dorosła kobieta na randce (śmiech). Tinder to był mój debiut, totalnie nie wiedziałam czego się mam spodziewać.

Jak się sobie tam podobasz?

Na pewno jestem sobą zaskoczona. Zawsze wydawało mi się, że jestem taką cichą myszką. Co to się nie odezwie, bo się wstydzi.


Kiedyś taka byłaś?

Trochę taka byłam, ale też w sumie właśnie trudno powiedzieć, bo nie miałam za wiele okazji, żeby to sprawdzać. Teraz okazało się, że jestem w stanie gadać z tymi nieznajomymi facetami. Zaskoczyłam się na pewno.

Czujesz się atrakcyjną kobietą?

Tak, momentami tak się czuję.

A jak widzisz facetów, z którymi się umawiasz?

Są naprawdę w porządku, ciekawi, różni. Nie spotkałam żadnego szaleńca. Poszłam w opcję leniwą, mam dwie aplikacje, w każdej zapłaciłam, żeby widzieć, kto mnie lubi i tylko z tych wybieram, żeby oszczędzić sobie dodatkowych rozczarowań, a jest ich mimo fajnych doświadczeń też całkiem sporo.

Jakie to aplikacje?

Mam Tindera i OkCupid.

Spotykasz się z ojcami po rozstaniach?

Na początku taki miałam koncept, że muszę się rozglądać za samotnymi ojcami. Myślałam, że tacy mnie będą lubić, ja takich będę lubić, ale jakoś to się nie dzieje. Myślałam, że oni najbardziej będą rozumieli moje ograniczenia. Ale na razie nie udało mi się nawiązać żadnej relacji z samotnym ojcem. Właściwie wszyscy faceci, z którymi się spotkałam są ode mnie młodsi, bezdzietni i nie są Polakami. To nie był mój wybór, tak się po prostu dzieje – są bardziej komunikatywni i da się z nimi umówić. Przynajmniej na początku (śmiech). Jest w tym dużo luzu i zabawy, co mi się podoba, bo nie miałam w sobie tego zbyt wiele, ale trudno z nimi cokolwiek zaplanować. Łatwiej jest zaplanować coś mi – matce dwójki dzieci niż tym młodym kawalerom. Oni wszyscy są bardziej ”go with the flow”, co mnie z moim ograniczonym czasem wolnym nieco wkurza. Trudno się czasem dogadać, umówić, ale jak już się uda, to naprawdę jest bardzo miło. Byłam nawet na kilku randkowych wycieczkach, ale póki co nie poczułam, by któryś z nich był gotowy się zaangażować. Są też dość skoncentrowani na sobie. Na innych randkach pewnie też (śmiech). Dziwne to czasy.

Wiążesz jakieś nadzieje poznając tych facetów, czy jesteś ciekawa spotkania z człowiekiem?

Na początku nie wiązałam żadnych nadziei, chciałam sobie zobaczyć, jak to jest randkować i móc zrobić, co się chce po tylu latach. W momencie, w którym jeden z nich, najbardziej niedostępny oczywiście, zaczął mi się bardziej podobać, no to wtedy już zaczęłam mieć myśli, że może ja bym jednak chciała coś więcej, że to mi nie wystarczy, ale absolutnie nie było na to żadnej szansy. Nie powiem, dotknęło mnie to, chociaż jestem realistką i wiem, że dla większości z nich marny ze mnie materiał na kogoś na stałe, szczególnie jeśli chcą mieć własne dzieci. To też nie był człowiek, którego ja sobie jestem w ogóle w stanie wyobrazić w jakiejś sytuacji codziennego życia z moimi dziećmi na przykład. Ale głowa swoje, a serduszko swoje. Trzeba było trochę sobie popłakać. Na pewno chciałabym, żeby nawet w luźnym randkowaniu była jakaś stabilność i regularność. Żeby nie musieć się stresować czekaniem na wiadomość, czy zastanawianiem się, czy wypada się odezwać – to wszystko zżera dużo energii, psuje humor i potwornie dekoncentruje. Chciałabym też mieć bardziej „wywalone”, ale ja niestety tak nie potrafię – jak kogoś lubię, to zawsze się dostosuję, znajdę czas i pójdę na rękę – zawsze taka byłam, i mimo doświadczeń życiowych widzę, że się to nie zmieniło. A wiadomo, że to raczej recepta na katastrofę (śmiech).

Tych młodych kawalerów interesuje twoje macierzyństwo?

Niektórzy pytają, wydają się faktycznie zainteresowani, ale nie wszyscy. Raz jeden koleś nie doczytał opisu, że jestem mamą, i jak mu to podkreśliłam, to przeprosił i się pożegnał.

Mogę zapytać o seks?

Bardzo pozytywne zaskoczenie.

Może bardziej powinnyśmy cenić dobrą zabawę?

Miałam moment, że czułam się, jak królowa życia. Randki, wolność, wybór, wyjścia, wyjazdy. I nagle wpadłam w dół pod tytułem: „po co mi to wszystko, skoro jak mi smutno, to nie ma obok nikogo, kto by mnie przytulił,”. Bo oczywiście chciałabym też, żeby ktoś mnie kochał. Pytanie, czy teraz…

Pamiętasz czasy, kiedy było Ci dobrze z facetem?

Dwa pierwsze lata związku z moim mężem, zapamiętałam jako wspaniałe. To były takie lata, że ja naprawdę dałabym sobie wszystkie kończyny obciąć, że nigdy nie będę miała z nim żadnych problemów, że on jest najmniej problemowym człowiekiem, jakiego w życiu spotkałam. A potem przyszło życie. Czepianie się, kto co zrobił, kto czego nie zrobił. Dochodziły oczywiście nierozwiązane problemy z kiedyś. Związki są skomplikowane.

Opowiedz swoją historię.

Rozstawaliśmy się od lat, tylko że nigdy to nie doszło do skutku. W końcu on postanowił się wyprowadzić i tym razem rzeczywiście to zrobił. Gdyby tego nie zrobił, ja bym pewnie nadal nie miała jaj, żeby coś zmienić.

A czemu się rozstawaliście latami?

Od lat nasz związek był jednym wielkim kryzysem z przerwami, więc to była taka sinusoida, raz było lepiej, raz było gorzej. Trudno wskazać jakąś konkretną rzecz, bo nie działo się nic takiego strasznego.

Niezrozumienie?

Trochę tak. Może charaktery. Bardziej chyba w stronę rozczarowania tym, jak wygląda długi związek. Byliśmy razem 15 lat. Zdecydowanie można się poznać. Może mój maż spodziewał się, że będę kimś innym niż jestem. Nie wiem, nie mam sobie wiele do zarzucenia, ale wiadomo, że nie jestem bez winy. Rzadko tak bywa.

Rozwiedliście się?

Jesteśmy na to chyba zbyt leniwi. Póki co wszystko po prostu ustalamy między sobą.

Nieczęsty to luksus w przypadku rozstających się par.

Wszyscy mówią: ”Uważaj, bo nigdy nie wiadomo, co on zrobi.”. Może jestem naiwna, ale nie spodziewam się żadnych nieprzyjemności. Ufam mu. Jak nam się kiedyś zachce, to się może rozwiedziemy. Ja w ogóle nie czuję takiej presji, nie jest mi to do niczego potrzebne.

Jak się z tym wszystkim czujesz?

Niedługo minie rok, mam lepsze i gorsze momenty, teraz jest lato to też od razu lepiej. Nie miałam takiego momentu, że się rozpadłam, że leżałam w łóżku i płakałam. Tyle razy przerabiałam to rozstanie w mojej głowie, że byłam jakoś przygotowana, nie było to aż tak traumatycznym przeżyciem, chociaż lekko nie było. Martwiłam się oczywiście, co będzie, jak sobie poradzę logistycznie.
Pamiętam ten pierwszy moment, kiedy jechałam z dziećmi na działkę, na dwa tygodnie więc miałam ze sobą te wszystkie torby. Było tego dużo i byłam z tym sama, coś mi wypadło i się rozpłakałam. Pomyślałam, że już zawsze będzie mi tak ciężko, jak będę sama.

Współczułaś sobie?

Tak. Szybko też przyszła ulga. Jak byłam sama w domu i na przykład nie wiedziałam, gdzie coś jest, nie mogłam czegoś znaleźć, to były takie momenty, kiedy sobie myślałam: „Nikt się nie będzie czepiał, spokojnie. To tylko mój problem, że tego nie ma.” Poczułam, że trochę zeszło takiego codziennego napięcia. No i naprawdę mam więcej czasu dla siebie. Zawsze byliśmy w miarę w tej kwestii dogadani, nie było tak, że nie mogę wyjść z domu, czy wyjechać gdzieś sama, no ale wiadomo, że zawsze to wymagało wcześniejszych negocjacji, uprzedzeń i ustaleń - nie mogę powiedzieć, że to było idealnie po równo.

A dziewczyny jak sobie radzą w tej sytuacji porozstaniowej?

Myślę, że jakoś się odnalazły. Z młodszą łatwo dało się o tym porozmawiać, a w głowie starszej ze względu na jej niepełnosprawność nigdy tak naprawdę się nie dowiemy, co się dzieje. Młodsza córka czasem pociesza mnie, że znajdę sobie kiedyś chłopaka.  

Nigdy nie mówimy nic złego na siebie do dziewczynek, raczej staramy się tak na luzie,
czasem wejdę na herbatę odwożąc je do taty.

To pierwsza herbatka z byłym, o której tu słyszę.

Urządziliśmy sobie raz nawet u mnie takie popołudnie przegrywów, miałam doła, on też akurat miał doła, siedzieliśmy, gadaliśmy, zjedliśmy sushi. Cieszę się, że to możliwe.

A powiedz, czego byś chciała teraz dla siebie najbardziej?

Nie wiem, czego bym chciała, czy stabilizacji, czy jeszcze trochę poszaleć… Zależy od dnia. Czasem od godziny. Czasem od jednego smsa. (śmiech).



Ta rozmowa powstała, żebyś nie czuła się sama. Jeśli wiesz, komu ją podesłać, nie zwlekaj. Jeśli chciałabyś opowiedzieć o swoim doświadczeniu, podzielić się refleksją, napisz do mnie: mamyporozstaniach@gmail.com 

Tu rozmawiamy: FB

Tu zbijamy piąteczki: IG 

Tu słuchamy: podcast 


Popularne posty